Już osiedleni
Witajcie,
Słynny redaktor od sensacji... zaczął by swoją wypowiedź mnej więcej tymi słowami... Był czwartek 24.08.2012 kiedy to Państwo F. postanowili wprowadzić się do sowjego długo wyczekwanego nowego domu... można by pociągnąc ten mój dzisiejszy wpis w konwencji Wołoszańskiego ale czytając to i tak nie oddało by to klmatu jaki towarzyszył (przynajmniej mi) w trakcie ogladania jego "Sensacji XXw." - dlatego też korzystając z - chyba pierwszej - wolniejszej chwili podzielę sie wrażeniami po swojemu.
W sierpniowy piatek kiedy to już postanowilśmy po raz oierwszy opóścić nasze dotychczasowe 45 m2 i zanocować na nowym, nic nie wskazywało że edzie to nielada zamieszanie. Chałupa niby już prawie wykończona, meblarze od kuchni pomontowali co mieli pomontowac, licznik od gazu założony, piec kocioł uruchomiony, wiekszość osprzetu elektrycznego pomontowana - zdawałoy sie że wszystko co najpotrzebniejsze już mamy.
Z tą też nadzieją pełni optymzmu po pracy zgarnelśmy do bagażnika trocę ubrań, talerzy, szklanek etc... i w drogę.
Po przyjeździe na miejsce trzeba było sobie wygospodarowac jakieś miejsce do spania tej nocy - wybór padł na salon - o i po co do sypialni na górze skoro tam w większości pomieszczeń i tak nie ma światła, bo elektryk który to robił straszliwie zaganiany przez okres wakacyjny i zawsze mu nie po drodze było wstpć i pomontować przełącznik - w swej instalacji bezpuszkowej.
Po napompowaniu super materaca - chińskiej trójki - oczom ukazało się całkem niezłe wyrko o wymiarach niespełna 140x180cm. Drugim etapem działań było podłączenie jakiegoś "okna na świat", jako że anteny jeszcze nie było więc wziąłem odtwarzacz DVD znaleziony w moim przepastnym garażu, i wtedy to nasz najdzielnieszy pomocnik - czyli synek - upomniał sie po całym dniu wrażeń - o chwilę relaksu czyli o bajeczkę. Nic prostrzego, włączyć bajkę bułka z masłem, ale niestety sprzęciocho nie chciał współpracować, a na wyswietlaczu napis mówiący wszystko - ERROR.. Synek jako całkiem fajnie ogarniety trzylatek widzac co się dzieje bezpretensjonalnie stwierdził - "Tata, może pojedziemy kupić nowe <diwidiwi>?" Rozwiązanie najprostrze z możliwych i najskuteczniejsze zarazem, przyznacie sami, ale tatuś stwierdził że po co jechac choćby do TESCO i nabyć cokolwiek, skoro można podleciec do dziadków i od nich porzyczyć, zaoszczędzając cenną godzinę przy kasie. Jak pomyślałem tak zrobiłem, "na pedał" i w pół godziny byłem z powrotem. Procedura podłączenia również przebiegła pomyslnie, lecz przy włączeniu płytki komunikat znany - ERROR. Wtedy to już oczka zrobiły sie nieco szkliste, i jedno pytanie - "co teraz?".
Na zegarku już prawie 22 więc jedyne rozwiązanie, by wyjść z całej sytuacji z twarzą, i nie złamac danego juz w południe słowa, to taka że trzeba ruszać po sprawdzony sprzet który znajdował się w naszy M-3.
Niezdajecie sobie sprawy pod jaką presją podcodziłem do trzeciej próby włączenia Boba Budowniczego - ale... uff.. udało się, a że usnął po 10 minutach to drobnostka, mnie czekał jeszcze montaz rolet w oknach salonu by jak kolwiek utrudnić życie sąsiadowi z lornetką.
Suma sumarum, pierwsza noc minęła całkiem spokojnie, żona nie mogła zmróżyć oka ja zaś poszedłem spać gdzieś około drugiej, i na drugi dzień ni w ząb nie mogłem sobie przypomnieć jaki był mój pierwszy sen w nowym miejscu.
Tyle mniej więcej w temacie samego wjścia do nowego domu, świta mi w głowie juz temat kolejnego wpisu - "Przymusowy romantyzm..." - w którym skrobnął bym co nieco o drugim dniu naszego pobytu ;)