dziiejszy dzień - pomimo że piatek - chyba nie dla każdego był miłym zwiastunem weekendu, a w szczególnosci dla Krzyztofa W. oraz Ryszarda M.
W telegraficznym skrócie wygladało to tak:
godz: 7:50 dzwoni Ryszard W., vel Ricardo i oswiadcza że o 9;30 przyjedzie transport tynków strukturalnych z hurtowni i czy mógłbym podjechac i otworzyć bramę - OKAY odparłem - 9:24 podjeżdżam pod plac, a załadowane Renault Kangoo już oczekuje pod bramą. Sprawa prosta - wyładować 17 wiaderek struktury, podpisać WZ'kę, rączka, buźka i po sprawie. Tak też było, i pełen entuzjazmu wróciłem do "huty".
O 16:00 kolejny telefon - tym razem od wykonawców tynków - że już są na miejscu, że czekaja, że gotowi by zacząć nakładać. Też powiedziałem że OKAY, i że będę za 20min. Tym razem pod bramą stary towarowo-osobowy Mercedes Vito (z nieszczelnym układem wydechowym w dodatku) a z niego wyłania sie 9 (słownie: dziewięć osób) gotowych do pracy, ależ byłem znów przeszczęsliwy że w końcu budowa osiągnie swój finał.
Przekazałem im swoje sugestie co do jakości nałożenia warstwy kleju na dociepleniu, poprosiłem by tym razem bardziej uważali - by nie chlapać na kostkę - jak to mieli w swym zwyczaju przy gruntowaniu elewacji.
Mamy god.: 16:30 i coś mnie tknęło by jeszcze raz zerknąć na opakowania towaru jaki dotarł na plac. I cóż - znowu kicha - zamiast tynku silikonowego, nasz Rysio misio podesłał zwykły akryl, którego brygada zdążyła już zuzyć dwa kubły.
Dla kogoś kto co nieco zna nasze przeboje z tym jegomościem, nie trzeba tu za wiele pisać o mojej rozmowie telefonicznej jaką odbyłem - po prostu było głośno i Ryszard W. po trzecim moim zdaniu podrzędnie złożonym nie wiedział chyba jak się nazywa, a drugi harpagan Krzysztof W. (zleceniobiorca) jedyne co powiedział z sensem to to, że on sobie teraz może ten tyk w dupe wsadzić, powinszowałem mu jedynie powodzenia i tym oto sposobem krętaczom, o mentalności PGR'owego chłopa poprawiłem nieco nastrój na weekend.
Powyżej opisane miałem obsadzić na blogu zaraz w piątek, ale jak zwykle "zagadałem się ze szwagrem" ;) i nic z tego nie wyszło. hahaha
W sobotę w naszym rejonie od rana panował opad atmosferyczny w postaci deszczu, co nie zniechęciło mnie do podjechania na teren, by zobaczyc jak wygląda otynkowane ca. 5m kw. naszej chatki. Kolor według mnie w pożądku lecz - kolejny dramat - kostka na podjeżdzie upie...... na powierzchni 30metrów kwadratowych.
Sam nie wiem który widok był bardziej zaskakujący - czy kostki umazanej niczym pryszczatae dupsko, czy mój gdy podczas deszczu wężem zmywałem podjazd w celu oszacowania poziomu zniszczeń.
Cóż tu pisać popatrzcie sami:
Sybki mail do wykoawcy okraszony odpowiednim komentarzem, i.... dziś niezapowiedziana wizyta przedstawicieli firmy nam budującej, podwykoawcy, kierownika budowy no biednego Rysia (pachnącego mocno śledziowo)
Cała rozmowa moja z nimi zajęła nie więcej jak 5 minut, a ze smaczków tej rozmowy wynikało to że pan kierownik budowy stwierdził że tak na prawde akryl niczym się nie różni od silikonu - ja nie mogę - dałem wykład o rodzajach tynków, o sposobach zabezpieczania terenów przed zniszczeniami i grono patałachów jakoś nie miało znów nic do powiedzenia, chyba znów popełniłem jakieś fo pa. ;)
P.S.
Rzadko do Was pisze bo niestety mnóstwo czasu zabiera mi gnębienie tej partackiej firmy, której link podam niebawem