Ogrzewanie - no jest.
Poniekąd temat miał swój początek w środę, bo po telefonie do Pana Zbyszka od pieców w Poniedziałek zjawił się terminowo na placu. musiał jednak sobie mocno przypominać z jakim zamysłem to wszystko było robione - bo ostatnia jego wizyta odbyła się w miesiącu Lipcu A.D. 2011 kiedy to byliśmy zaopatrzeni w skrawki optymizmu, że nasza budowa zakończy się o czasie wyznaczonym w podpisanej umowie.
No nic to - przybył, rozejrzał się po obiekcie, rozpoznał gdzie układał rurki i kabelki i.. - wziął się do roboty. Poprosił jedynie by pomóc przenieść razem z Nim piec z bagażnika jego samochodu - bo za własną kasę kupił go jeszcze we Wrześniu, uciekając przed podwyżką cen u producenta. Plus dla Pana Zbyszka za to, że zakupił jeszcze kominek i zasobnik, który to przesłał kurierem do nas, wcześniej ustalając taką możliwość.
Jak dla mnie jest to pierwszy podwykonawca nacechowany profesjonalizmem w swym działaniu i nie oglądający się na jakieś tam "profity" - po prostu wycenia, klient się godzi a on robi to co w jego zakresie, nie naciągając i nie próbując przy tym wykonać "dwa" z "jednego" jak sławny .
Dziś podrzuciłem na placyk kominek i zasobnik, kominek trza było letko szarpnąć z krzyża - na palecie napisane że waży 180kg - ale po co ma się szwagra, podjechał pomógł i sprzęty na jutrzejsze prace Pana Zbyszka grzecznie złożone w garażu. Przy ściąganiu sprzętów z samochodu troszkę nam się paleta uszkodziła - czego oczywiście nie omieszkał zauważyć synek (3l.)- i przez całą powrotną drogę pytał czy aby na pewno nic się nie stało kominkowi.
Zerkając jeszcze "kątem oka" - który to nie występuje z medycznego punktu widzenia - zauważyłem że piecyk już wisi na ścianie i trzyma się mocno ;)