Sobotnie zabawy z prądem
Jako że już sporo w naszej chałupce mamy a na przyłącze w płocie trzeba nam jeszcze sporo poczekać postanowiłem dziś zasilić nieco naszego Opałka w te 15kW naszej mocy znamionowej, czy jak to tram się zwie. Pogoda dziś u nas całkiem "Złotopolskojesienna" więc spakowałem swój kuferek, nabyłem co potrzeba i na plac. Plan na dziś był taki aby zarobić wtyczkę siłową 32A z jednej strony, podpiąć ją pod zaciski w puszce z jednej strony, a z drugiej kabel główny idący do budynku, potem zmontowaną wcześniej wtyczkę wtyknąć w odpowiednie gniazdo na naszej budowlanej "erbetce" i z bani. Potem tylko zamontować kilka "złodziejek" w strategicznych punktach naszego zamczyska, sprawdzenie wszystkiego czy oby na pewno działa i... zasłużone piwko wieczorem ;)
Wszystko szło całkiem sprytnie i do przodu - nie ma co tu kryć. Skręcenie wtyczki poszło piorunem - nawet nie zdążyłem zerknąć na zegarek. Montaż i docinanie kabelków do puszki też szło całkiem nieźle aczkolwiek do pewnego momentu. Punktem zwrotnym mojej dzisiejszej wyprawy w świat Voltów i Amperów okazały się małe zwierzątka, które to uznawane są za najbardziej pracowite z pracowitych, tylko Kuźwa czemu musiały mieć kolor czerwony i zbudować swój kopczyk akurat pod wbitym słupkiem ze skrzynką NN. Nic to - odebrałem to jako potężną motywację do działań i kabek 10mm2 giąłem w palcach ;)
Kolejną wręcz tragiczną wiadomością dzisiejszego dnia jest to, że nie posiadam żadnej dokumentacji fotograficznej z moich dzisiejszych działań a winię za to pewnego producenta telefonów, który umieszcza na tyle obudowy nalepkę MADE IN FINLAND ;) - całkowicie dziś odmówił posłuszeństwa i chyba czeka go operacja ;(
Lecz najogólniej rzecz biorąc - nie musimy po chlupie chodzić z kagankiem, a skutkami pogryzień tych "czerwonych pracusiów" żonka się na pewno zajmie ;)
Pozdrawiam Was