Słów kilka o 230V - raz jeszcze
Temat tyczy się nieco odleglejszych czasów - bo mniej więcej lipca ub. roku - ale że nie był poruszany jeszcze na blogu więc kilka słów w temacie Pana elektryka "MARIUSZKA" oraz gwiazdora naszej budowy
Pokrótce: w naszym Opałku jak zapewne wiecie instalacje elektryczną kładło dwóch speców, to z racji umowy jaką podpisaliśmy i mieliśmy zagwarantowane 70pkt. elektrycznych w określonej cenie, a jak przyszło do rozmów o punkcie 71... 72... i kolejnych to stawka za każdy z nich wzrastała postępem geometrycznym.
Zniesmaczony tym faktem poszukałem kolesia który ma akurat wolny termin i podejmie się tej roboty - przyszedł, zrobił, zarobił i całe poddasze oplecione kabelkami niczym łańcuchy na choince - wyglądało to może mało estetycznie bo zgodziłem się na instalację bezpuszkową, ale jak mówię - to ma działać a nie być piękne ułożone, przecież i tak pod tynk idzie, a jakbym chciał gdzieś wiercić otwór pod obrazek to i tak przecież mam dokumentacje foto ze współrzędnymi kabelków więc mała jest szansa że w niego wceluję.
Mamy sobie 19.07.2011, jestem na odprawie, a tu telefon i napis na wyświetlaczu "RICARDO dzwoni", odbieram, i nim zdążyłem zapytać o co kaman to komóra zaczęła wręcz skakać mi w dłoni, już myślałem że przypadkiem nacisnąłem na "głośnik" - ale nie - to RICARDO myślał że w komórkach tez przez centrale trza dzwonić i krzyczał jak opętany.
Cyt.:
• "R": Panie Marku - ale ten Pański elektryk spierdolił....!!!!
• "ja": Ale co Panie Rysiu?
• "R": Te kable po krokwiach puścił, krzywo poprzybijał, i w wieńcu wywiercił otwór pod puszkę...
• "ja": Panie Rysiu.... jak Pan mówisz że spierdolił to ja mu każe poprawić, przyjedzie jeszcze raz i naprawi, zatynkuje nawet te dziury.....
• "R": Acha... no dobrze...
Po tym przekazie i tonie rozmowy zdążyłem się spostrzec, że "RICARDO" jedynie cytował i parafrazował elektryka przydzielonego nam z umowy z naszym wykonawca.
Fakt, elektryk od Pana Krzysztofa - naszego wykonawcy - w rozmowie ze mną przyznał, że jest lojalnym podwykonawcą i boi się wchodzić w jakiekolwiek ustalenia z inwestorami, no i nie omieszkał też skomentować wykonania prac "mojego elektryka". Z rozmowy z nim przeprowadzonej utkwiło mi takie oto stwierdzenie - zobaczy Pan jak ja to Panu zrobię - pokiwałem głową jak przysłowiowy piesek na tylniej półce samochodu i tyle. A na dzień dzisiejszy mając cały czas w pamięci słowa elektryka "MARIUSZKA" i jego tezy o wyższości montażu puszkowego nad bezpuszkowym, okazuje się że nie mamy działającego oświetlenia górnego w wiatrołapie, kinkietów w salonie, czynnych gniazd nad blatem w kuchni - a nie sprawdziłem jeszcze w przejściu do garażu i łazienki na dole - kurcze a może i w tej tzw. spiżarni też mu nie wyszło - zobaczę.
Ale jazda - można by powiedzieć - ale to nadal tylko część "smaczków" na jakie skazuje nas... no właśnie kto...??? czy Pan Wykonawca... Czy Pan Zastępca Kierownika.... Czy Podwykonawcy... ;)
Pozdrawiam