Szeryf na budowie
Nawiązując do poniższego wpisu - a szczegółowiej do akapitu traktującego o wizytach naszego wykonawcy 16.01. zaobserwowałem pewną zmianę ;)
Jak już pisałem spotkanko umówione na godz. 10:00 z zastrzeżeniem że Pan Krzysio będzie na bieżąco informował o ewentualnych poślizgach. Dobrze że na tyle go stać - wszak to nadal zawarte w "drugim rozdziale Kompendium Wiedzy” - ale tam... dali Bóg dotarli na 11:30. I znów ten sam Nissan Micra, w kolorze nieprzydającym mi do gustu, i twarze na które od roku jestem skazany - ale... ale... ekipa przybyła w okrojonym składzie - zabrakło Pana Grzegorza, no i wejście przez bramę nie było tak spektakularne jak ostatnio, i Pan Rysio też jakoś osowiały i podążający jak kucyk za swoim zwierzchnikiem. Powiem tak - dało się wyczuć że coś jest nie do końca w porządku - odtwarzając sobie w pamięci obraz dawnego budowania wizerunku naszego zastępcy kierownika budowy "RICARDO".
Co tam stanęliśmy sobie w salonie - w kółeczko - i wielki minus tego spotkania był taki że zabrakło opiewania jak to pięknie nasza budowa jest prowadzona, nie było biegania po budynku i twierdzeń, że tu zrobiliśmy, tam zrobiliśmy... ;). Nastała po prostu chwila zamilknięcia, gdzie cisza aż piszczała w uszy. Niezwykły aspekt tego spotkania to taki że nagle nie było już pilnych telefonów do odebrania i spraw do załatwienia, a li tylko 100% dla inwestorów - ależ poczuliśmy się dziwnie, wyjątkowo - czyli tak jak powinniśmy czuć się od prawie roku na naszym placu budowy.
W sumie w przeciągu 15 minut, gdzie wydawało nam się, że ta wizyta trwa 3 razy dłużej - nie wliczając spóźnienia - jedynym ustaleniem była kwestia rozliczenia kosztów poddasza. I tu naprawdę szacunek dla Pana Rysia - od niepamiętnych czasów rozliczeń (czerwiec 2011) nie zawyżał, nie zaniżał ... metrów, stawek, kwot, kursów walut ;)... i podał faktyczne dane dot. metrażu dociepleń poddasza - toż to szok. W głowę się zachodziliśmy z czego to wynika i tylko jedno nam przychodzi na myśl - po prostu nikt nie chce z nim wchodzić w jakiekolwiek interesy - a wprowadzony monitoring jego pracy przez "szeryfa" może dał te skutki.
Podsumowując nasze całkiem „przyjazne” spotkanie – bo buźkę miałem zaszytą dratwą – okazało się stosunkowo udanym, z tej przyczyny, iż mogliśmy dać pierwszego + (plusa) Ricardo, za to iż podszedł bardzo uczciwie do sprawy - wynik spotkania okazał się taki, iż bardzo grzecznie zostaliśmy poproszeni o rozliczenie się z wykonanego etapu prac, które to rozliczenie uwzględniało także nasze nakłady (nawet nie kwestionowane przez żadnego z Panów). A że to wszystko trzy miesiące po terminie – cóż nadal jesteśmy pełni dobrej woli ;)
P.S.
Wpis miał pójść do publikacji 19-01-2012 – ale miałem wtedy imieniny Szwagra – którego serdecznie pozdrawiam i dziękuję - po raz kolejny - za wkład włożony w naszą Osikę )))))
Komentarze